Confession Pt. II

Zamysł kategorii sketch posts, której wpisy na początku nie pojawiały się w głównym ścieku treści był taki bym mógł ze swej głowy wyrzucić te wszystkie sprośne czy zboczone myśli, a potencjalny czytelnik, który przypadkiem mnie odwiedzi nie dostawałby od razu treściami nieprzyzwoitymi po głowie i myślał ale zbok! Owszem nie promuję nigdzie swojego bloga (i nie uważam, że powinienem), a nawet nie wiem czy roboty tu zaglądają, ale staram się oddzielać to co robię – piszę w Internecie od tego co mówię ludziom prosto w oczy. Na początku chciałem pewne treści ukrywać, chyba nawet przed samym sobą.

W szczególności gdy są to takie tematy, na które swobodnie publicznie nie potrafię się wypowiadać, czy też nie uważam, że wypada o nich mówić przy każdym i nie każdy może chcieć tego słuchać. I mimo, że z wiekiem pewne rzeczy mi łatwiej przychodzą, a ja się stresuję czy też krępuję coraz mniej, to nadal mam jakieś opory. W pamięci mam także, że większość moich blogów kończyła żywot wraz z pierwszym wpisem na temat japońskiego świata filmów dla ludzi z dowodem osobistym. W sumie nie wiem do końca czemu, ale nie czas rozpamiętywać stare czasy.

Często do tego dochodziło coś określane terminem post-nut clarity, który opisuje pewne poczucie winy, czy też jasność umysłu gdy przestają nami kierować hormony a zaczyna rozum. Samemu mi się trochę rozjaśnia, ale coraz rzadziej w edycji post-nut nie mam nagle ochoty wyrzucać wszystkiego perwersyjnego do śmietnika. Nie idę po wodę święconą, nie wypędzam z siebie demonów i nie palę wszystkich plugawych zbiorów. I choć w japońskich AVkach1 (takiego terminu będę używał) jest wiele rzeczy, które mnie drażnią to te mają kilka zalet, które sprawiają, że nie potrafię się z nimi ot tak pożegnać, a wszystkie wady schodzą na bardzo daleki plan.

Ten jakby nie było sztuczny świat, czasem lepiej – czasem gorzej wykreowany nie tylko pobudza moje zmysły, napawa me oczy, uszy, ale jak każde hobby (to prawie jak bycie kinomanem) pozwala zapomnieć o tym co nas drażni, doskwiera i martwi. W tak prosty sposób pozwala zapomnieć o świecie rzeczywistym. I przyznam, nie siadam zbyt często do seansu – a może powinienem częściej udać się na wyspę rozkoszy.

Tytuł tego wpisu to Confession Pt. II, bo wpis ten jest pewny wyznaniem. Pewno bardziej przed samym sobą przyznaję, że lubię oglądać JAVki i nie ma czego się wstydzić. Niby część druga, bo ta nie do końca pierwsza ukrywa się na tym blogu od dość dawna. Tamten wpis to wersja beta tego, którego Ty potencjalny czytelniku właśnie czytasz. Bardzo krótka swoją drogą dlatego postanowiłem od nowa coś napisać licząc, że nie będzie to falstart, tylko początek nowej drogi.

Tytuł to także nawiązanie do utworu grupy BADBADNOTGOOD, bardzo luźne nawiązanie. I piszę o tym bo doszedłem do wniosku, że nazwa zespołu mogłaby pasować jako kategoria wpisów na sprośne tematy. Złe, niedobre, brzydkie. Ale kto wie kogo by tu błędnie przywiało.

Będę starał się okrasić wpis obrazkiem w nagłówku. Miłym dla oka, nie zawsze idealnym, ale postaram się zachować umiar. W stopce będę podawał, krótkie info odnośnie obrazka – kto to, skąd a może czasem dlaczego. Mam parę dziwnych pomysłów odnośnie tego pola a co wyjdzie to się okaże. Nie polecam sprawdzać.

  1. AV, adult video; JAV, japanese adult video, czy jak kto woli japoński film dla dorosłych/pornograficzny ↩︎

Moją muzą podczas tworzenia pierwszego szkicu tego wpisu była Rio Kuriyama. W JAVce pod tytułem Urocza i zawsze uśmiechnięta nauczycielka Rio nie odmówi swemu uczniowi loda (bardzo luźne tłumaczenie), potrafi oralnie dodać otuchy swoim uczniom. Jednym okiem patrzyłem na monitor gdzie wpisywałem tekst, drugim na ekran z filmem. Nie mam super podzielnej uwagi, więc nie da się ukryć, że około połowy widziałem piąte przez dziesiąte, ale nadal to całkiem przyjemny tytuł. (A.D. 2023/11/08).