Veto?

Mam parę szkiców, postów nienapisanych. Tematów o których chciałem zawsze wspomnieć, lecz jakoś gdy je zaczynam coś się nie klei (pewno kropelka wyschła). Jeden z nich to tekst o Veto!, Szlacheckiej Grze Karcianej.

Nigdy za nim nie przepadałem, ale zawsze chciałem odmiany od MtG. Chwilowej odskoczni, odmiany, resetu. Akurat Veto! okazało się przy okazji taką grą, która pokazuje jak magic jest genialny i jak dobrze do niego wracać. Mechanicznie spójny, jasny tylko czasem drogi (choć tutaj w każdym epitecie lekko oszukuję).

Veto! często próbowało coś tam od gapić od amerykańskiego hitu. Czasem robiło to dobrze, czasem niekoniecznie. Najśmieszniejsza dla mnie historia to ta gdy pewna karta powszechna była droższa, a co za tym idzie lepsza, bardziej przydatna niż wszelkie rarytasy. Ot taki drobny błąd przy projektowaniu – tak słyszałem, akurat to był okres w którym miałem trochę dłuższą przerwę. Do tego częste erraty, sporadyczne bany.

MtG ma już jakieś ćwierć wieku na karku (zbyt leniwy jestem by pytać googli). Zawsze uważałem, że to dzięki latom twórcy wyrobili sobie sposoby jak nie przesadzić, oraz jak z ewentualnym przesadzeniem sobie radzić. Zdarzają się im błędy, ale rzadko.

Veto! powinno starać się iść jak najdalej od MtG. W pewnych założeniach jest inne i to jest w nim fajne. Nie chodzi o bicie oponenta, tylko o przejęcie pewnej puli punktowej. Tutaj powinni rozwijać pomysły które zwiększałyby interakcję pomiędzy graczami. Zmiany jak zmiany, czasem są dziwne, ale ja jestem zawsze za nimi – gorzej że czasem argumentacja siada.

Veto! może jest często niejasne, nierówne. Zwykle brzydkie – jaki budżet, tacy graficy – ale jest dobrą odskocznią w szczególności, że osoby z którymi od czasu do czasu przychodzi mi grywać, grają na luzie.

Dlatego też coraz bardziej planuję zabrać się za infinity. To dopiero będzie odskocznia od Magica.