Jestem na rozdrożu…

Gdy zapowiedzieli Dead or Alive 6, – ba, nawet zanim zapowiedzieli – mówiłem sobie, że Koei Tecmo tak mocno trafia w mój gust jeżeli chodzi o wizualną stronę tej gry/serii, że mogę się zrujnować kupując wszystkie ciuszkowe DLCki. Może nie dokładnie tak mówiłem, ale kiedyś tam obiecałem sobie, że nie musząc nadrabiać starych pakietów będę regularnie wydawał na nowe – kupę kasy.

I tak ładnie to szło na początku. Jeden season pass. Potem drugi. Kasa uciekała a ja nawet jak grałem niewiele albo prawie nic, byłem szczęśliwy*. Po czym wymyślili sobie, że w sumie pieniędzy z przepustki sezonowej jest niewiele – wiadomo, moja spiskowa teoria – i postanowili zrobić serię revival.

To kostiumy, które można było już nabyć przy okazji Dead or Alive 5, które nie wchodzą w skład season passa. Serce krwawi, bo obiecałem sobie, że ten chory pomysł z toną kostiumów będę wspierał. Pewno wielu powiedziałoby, że karmię raka. Nie uważam praktyk Koei Tecmo za dobre, ale ludzi krzyczących w necie, że to złe tym bardziej.

Nie podoba Ci się to? Nie kupuj. Mi się przebieranie e-dziewczyn podoba i wydaje na to moje pieniądze. To, że mógłbym je wydać lepiej to sam wiem. Ale jak już napisałem, wydając je w ten – jakby nie było durny – sposób jestem szczęśliwy*. Ale gdzieś mnie boli, że brniemy z tym wszystkim… donikąd.

Fajnie, że moje waifu mają się w co ubrać (no jeszcze nie wszystko nabyłem) ale chciałbym czuć, że mam co robić w tej grze. Nie jestem zbyt dobry w mordobiciach więc trenowanie i granie po sieci zbytnio mnie nie bawi. Kiedyś mogłem przesiedzieć, kilka godzin próbując uchwycić świetne ujęcie w trybie fotograficznym – dziś już nie za bardzo mi się chce, czy też raczej mam inne rzeczy do zrobienia. A granie w trybach arcade/survival/time attack bawi kilka minut raz na dwa tygodnie…

…a tam nie ma co narzekać. Moje serce fanboya i tak to wszystko kupi.

* O tym kiedyś indziej w innym poście niekoniecznie na temat DoA, ale powiązanym.