Zacząłem by rzucić wszystko inne #1

Nie wiem dokładnie kiedy zacząłem grać w Final Fantasy XIV. Pół roku ? Od wpisu o tym samym tytule, tylko że z numerkiem #0 minęło trochę mniej czasu. Miał być cykl? No może mało cykliczny, ale dziś #1. Z tego co pamiętam moją największą obawą było granie z ludźmi. I dziś własnie o tym.

Przypomnę – bo chyba pisałem – nie da się przejść fabuły bez znajdywania ludzi do gry. Pierwsza opcja, z której zwykle się korzysta to Duty Finder. Chcemy czy też musimy odwiedzić jakiś konkretny loch, wybieramy go z listy i modlimy się by znalazł nam ludzi. Czas który musimy przeczekać, aż dostaniemy towarzysz bywa różny. Zależy od roli jaką odgrywamy (najłatwiej healerom i tankom najtrudniej dpsom) oraz pory dnia. Bywało, że uruchamiałem szukanie i nie minęła sekunda a już znalazło mi grupę, a i zdarzały się dni, gdy licznik wybił 90 minut i nie było widać końca.

Ten sposób pozwala także na ruletkę. Raz dziennie, za użycie ruletki dostaje się dodatkowe punkty doświadczenia, czyli coś prawie idealnego dla ludzi, którzy chcą wymaksować kolejne klasy. Ruletek jest oczywiście kilka – leveling, 50/60/70, expert (jeszcze jej nie mam), trials, raids itp.

Tak więc ktoś ledwo zaczynający nie musi krążyć, krzyczeć i szukać ludzi. Z drugiej strony weterani często nie rozumieją, że ktoś gra pierwszy raz i trafienie na własnie takich losowych kompanów często nie jest rzeczą miłą.

Zabity boss w lochu, gdy my oglądamy scenkę przerywnikową. Śmiercią w lochu, bo wszyscy przebiegają dalej a Ty nie wiesz co masz zrobić. Ludzie nie pamiętają, że też kiedyś grali pierwszy raz. Ba nawet pojawia się komunikat o graczu, który przechodzi ten element gry po raz pierwszy. Ale ludzi to nie rusza. Nie zdarzały mi się takie sytuacje zbyt wiele razy. Czasem bywało odwrotnie. Byli ludzie, którzy czekali aż ktoś obejrzy cutscenkę (i tym oglądającym nie byłem ja), czy też dający proste – podstawowe rady dotyczące lochu, czy profesji którą gramy.

Opcja druga, z której korzystałem raz, może dwa to Party Finder. Coś jak tablica ogłoszeń. Piszemy co chce zrobić i dlaczego i czekamy. Raz mi się w ten sposób udało znaleźć kogoś do przejścia Binding Coil of Bahamut. Wystarczyła ta jedna dodatkowa osoba, bo to stary loch i można go przejść bez synchronizacji poziomu. Wtedy nie ma zbytnio wyzwania, ale gdy człowiek chce odbębnić quest to zawsze jakieś wyjście.

Ostatnia opcja to oczywiście znalezienie sobie ludzi, najlepiej w formie gildii zwanej tutaj Free Comapany. Moja pierwsza wesoła kompania była z gatunku tych nijakich. Niby sporo osób do niej należało, ale nie wiem czy kiedykolwiek na raz było więcej niż 3 graczy (licząc w tym mnie). Druga spadła jak grom z jasnego nieba, w chwili kiedy zdecydowałem się odejść z pierwszej.

Ledwo założona gdyż jej lider postanowił zmienić serwer. Weteran, który odbębnił praktycznie wszystko, lecz nadal grywa. Co ważniejsze, udało mu się znaleźć wiele chętnych a gildia żyje. Jasne, bariera językowa nadal istnieje i ciężko człowiekowi czasem nadążyć za tym co rodowici angole piszą, ale człowiek nie czuje się samotny gdy potrzebuje pomocy.

I oby tak było dalej…